unplacement

January 18, 2011

Zazdroszczę ludziom miejsca. Bez miejsca nie można być nawet bezdomnym – choć przez miesiąc listopadowy właściwie nim byłem, mieszkając w stolicy w jednym z domów rotacyjnych. Bez miejca nie można być lumpem, pijaczkiem, czy choćby artystą (?). Trwając w nieustannym poruszeniu, słabnie moja kondycja wytrzymałości w chwilach zastoju; zatrzymania – kiedy umysł zastaje sam siebie; serce bije samo sobie. Trudno się nad czymś pochylić, gdyż zaraz rwie ziemia dalej, hej dalej. Jak dużo siły mi trzeba, aby wytrwać przy oglądaniu filmu do końca; aby przeczytać książkę do kresu – teraz ograniczam się do Tygodnika Powszechnego, i tylnich stron książkowych okładek. Obłędnie nawet ruch, który przyjmuje prostolinijność, staje się męczarnią. O modlitwie nie wspominając…

Obejrzałem z babcią dzisiejszy express reporterów. Zwróciłem uwagę na komentarze dodawane do emitowanych tragedii. (Czy reportaż z reguły jest tragiczny?). Po migawkowym ich czytaniu, nasuwa mi się obraz widza, który jakby na codzień kiedy nie jest widzem, żyje tylko i wyłącznie we własnej macierzy, nie wychylając się myślą do macierzy innych osób. Możliwe, że bez reportaży wszyscy byśmy struchleli. One są stworzone dla sumień. I im lepszy reportaż, tym bardziej zlodowaciałe serce może podkruszyć. Na mnie działa obrazkowość Tochmana, chociaż dzisiejsze dwójkowe reportaże też wystarczyły, abym się przypomniał łez wściekliźnie.

Trust Territory

January 17, 2011

Koziegłowy pisane razem to wieś niemała. Na Wielkopolskę całą jedyna tak liczna, a w ojczyźnie naszej – jeszcze – wciąż druga pod względem liczby mieszkańców. 11 421 istot osobowych melduje się tuż na prowincjonalnej granicy Poznania z kierunkiem obranym ku morzu i ku Podlasiu, z Wartą wzdłuż drogi wojewódzkiej nr 196, z oczyszczalnią i zapachami – ach – unoszącymi się pod same szczyty Dziewiczej Góry. Jest też zakład karny, zakład kaźni dla kur, pływalnia, skatepark i wszystko to co w małym miasteczku, a dużej wsi powinno być.
Los, okrutny los związał mnie z tym ot tu miejscem – właściwie nigdy na stałe, i nigdy na dłużej; jednak po wieczny czas – ze względów familiarnych, krwią i genami zaprzysiężoną. Z niezrozumiałych mi do granic pojęcia przyczyn losowych, tak się stało, że w ostatnich dniach obarczam się staraniem przeciągnięcia własnego istnienia przez trud zmagań z demonami potrzeb i powinności właśnie w Koziegłowach, na Osiedlu Leśnym.
Atutem (jak strasznie brzmi to słowo – atut – tak marketingowo, bleee, ale niech już będzie) okolicy jest rozległa bliskość otuliny parku krajobrazowego Puszcza Zielonka. Na krańcu osiedla leśnego, przy kościele parafialnym pod wezwaniem Matki Boskiej Fatimskiej krzyżują się wszystkie drogi prowadzące do wyzwolenia z aglomeracyjnego zgiełku. Z licem skierowanym ku wierzchołkowi wieży pnącej się z nad koron drzew na Dziewiczej Górze, droga poprowadzi nas do cna Puszczy. Drożyna prowadzi do innych rozstajów, konkretnych szlakówturystycznych, szlaku cysterskiego i szlaku św. Jakuba prowadzącego do Santiago de Compostela. Dla mnie najczęściej obieranym azymutem pozostaje leśnopolny skrót do Swarzędza (tj. +/- 10 km). Wczorajszego błogosławionego dnia, razem z wiernym psem – dwu letnim sznaucerem – w oparach ogłupiałej zimy zdobywaliśmy wszystko to, co wypełnia zmysły po prostu; niekontrolowanie pięknym pejzażem gnijącej płodzącej zieleni, maści dzikich kolorów, słońcem podpieranych, wyrywanych z marazmu zasmuconego świata. Promień słońca mym ramieniem w tej drodze; drugim marzenie o jedynej M. skrzydlatej w piosnkach mych trosk i modlitw. Zdrowaś Panna Maryja między palcami; bo serce człowieka to takie miejsce, gdzie Bóg i Diabeł żyją obok siebie. Gdzie grzech i łaska uświęcona, gdzie Panna Maryja i czarownica między wierszami czułostek i myślników porządkują nam chaos przepychając się w bałaganie rzeczy sztuk prawdziwych i tych nie.

Krajobraz wokół pośniegowy. Przygotowany pod nowe kaprysy czwartej pory roku. Milczący, tylko lekko, co którąś gałąź ćwierkający – memento Krainy Łagodności – Oo! Kraino Łagodności! Idę, kroczę. Z marszu jestem prymusem. Koniem wśród ludzi, wilkiem wśród zwierząt. Stepowym, czy stepującym? Może ustępującym?

Pies w pełnej radości przemierza rzepakowe pole; on jeden jak świerzop, złocisty, grafitowy, brudny, a jak brudny to taki autentycznie pieski. Na co dzień nieszczęśliwie domowy, paniusiowy, a to pies przecie! Wolny, jakże wolny w drodze jest ten pies.

Przestrzeń terytoriów powierniczych okazuje się różnorodna. Zależna od różności świadomych, nieświadomych, sennych, a w przypadku ostatecznym zjawiskowo prawdziwych. Terytoria Powiernicze przybierają wiele postaci ciepła; raz ramion ukochanej, dłoni, zmysłów co na całe jej stanowienie się składają; raz lasów, łąk i rzek. Raz to Podlasie, a raz Wielkopolska. Koziegłowy i Warszawa. Rutki, a czasem Uhowo. Serca, umysły przyjacielskie. Jednak… Niebo Tyś Terytorium Boga Powierniczym Człowieka.

W Swarzędzu spotkałem babcie, siostry i Maję. Ucząc się na nowo, jak to jest być wśród najbliższych…

hej droga!

This slideshow requires JavaScript.

not-and-no

January 13, 2011

Bezkres, bezmiejsce, bezczas…
tuptuczę stopą o stopę przeniemierzając nieprzestrzenny nieświat.
Nieja.
nienikt. nie-nie niena nieświat.
nie ma mnie, gdy w myśli jestem tylko ja.
gdy w myśli jestem tylko ja – jestem nieja.
nieja jest otoczony przez Ty.
otoczony, gdyż gdyby niebył otoczony, byłby TY, czyli byłbym ja.
a tak byłbym ja nie tylko w swojej myśli, ale i w myślach Ty.
byłbym nie-nieja, czyli ja.

Chwyciłem za książkę. Chwyciłem ją tak jak hycel chwyta bezdomnego niewściekłego psa. Uwięziłem ją w dłoniach przed słabnącym wzrokiem oczu. Przed zrozpaczonym sercem, w którym myśl urzeczywistniająca idee mędrca mówiącego: “będzie jeszcze czas, że i książek czytać nie będziesz” nabrała samorealizującego pędu.

Tylko ludzie piszą i czytają. Zadziwiające “tylko my”. Nie pingwin, kot, pies, mysz, słoń, jeż, ale my. Cóż za cud. Jakim cudotwórstwem jest pisanie!

Gdy nie napiszę. I kiedy nie przeczytam będę jak pies, kot, mysz.
W dodatku książka to jedyna możliwość, aby wybrać sobie świat, i wybrać życie na wybranym świecie.
Kiedy pozbawiam się tych wyłącznie ludzkich umiejętności przestaję wybierać, a sam zostaję wybrany i wtłoczony w maszynerię świata i życia zadanego.

nie nogami człowiek ucieka
tylko pisząc
i czytając co piszą